Pierwszy odcinek podróży pokonany. Rajstopy zdjęte. Wzbudzamy skrajne reakcje - na razie 3:1, 3 osoby miłe (jedna nie - nie chcieli nas wpuścić do senator lounge w 3 os. na 1 złotą i 1 srebrną kartę, a przecież wyglądamy nieźle i jeszcze nie śmierdzimy, więc nie wiem o co chodzi).
Wzbudziłyśmy naszym artproject zainteresowanie współpasażerów, ale na razie pozytywne, security nas na razie nie wyprowadziło, a ryzyko to jednak wpisane jest w cały projekt. Są dobrze wychowani jak widać i they mind their business. Ciekawe jak długo i w jakim kraju nie wytrzymają. Będziemy informować o reakcjach. Tym razem dwa świadectwa, że jeszcze żyjemy. Co do okupu, zbierajcie kasę, szczegóły wkrótce.
Na razie business lounge serwuje pyszne naleśniki. Także traktuje nas dobrze.
Przed nami 12 godzin lotu przed nami, oby były indywidualne telewizorki, bo chyba nie dam rady oglądać Auta2 albo również wyczesanych pozycji kinowych. Już za chwilę boarding do Miasta Lwa (dla dociekliwych http://pl.wikipedia.org/wiki/Singapur tu znajdziecie parę informacji).