Hey, wczoraj pomyliłam nazwę hostelu, Explorer GuestHouse. Naprawdę w porządku miejsce, godne polecenia.
Ale co wczoraj. Zaliczone: pedicure robiony przez rybki - polecam, na początku chcesz umrzeć z łaskotek, ale potem wrażenie jest super, no a stopy... w życiu nie miałam takiego pedicure. Niestety osoby o dużych łaskotkach mogą nie dać rady. Także stopy zostały przygotowane do wędrówek. Obejrzane Chinatown, super sklepiki, piekne kolory tkanin. Ale z drugiej strony dużo badziewia. Zakupy nie zrobione, bo nie będziemy dźwigać. Piłyśmy z Agą sok ze starfruit!!!! pycha!!!! Może wstyd się przyznać, ale z czasów kiedy jeszcze grałam w farmville (wiem straszne), zawsze się zastanawiałam jak te owoce smakują (Plus dowiedziałam się, że istnieją, więc farma nie była 100% stratą czasu ;) - tak sobie tłumacze, a że jestem na wakacjach to mi wolno, o!
Wieczór spędzony na włóczeniu się po mieście, obejrzany hinduski meczet, fontanna z dzbaneczników, budynki w stylu mogolskim (dawny budynek administracji brytyjskiej, teraz zgodnie z informacjami od Wojtka, mieści się tam "coś"). Btw. Wojtka serdecznie pozdrawiamy, dziękujemy za fachowe oprowadzanie, opowieści o mieście prawdziwe i "kreatywne" - doceniamy szczególnie te ostatnie :) no i banana leaf meal, który był pycha. Zdjęcia podeślemy przy okazji, bo net nie należy do rączych rumaków pomykających przez równiny... trochę mnie poniosło, ale ich "artyzm" zauważysz od razu, rzuca się wręcz do gardła.
Aga mi czyta, że w PL śnieżyce, zamiecie, zawieje, a ja się smaruje kremem na opalanie, hehe
Ok kończę, bo Aga czyta o Polakach w więzeniach Boliwii i nie wiem czy nie zacznie szaleć na rzecz artykułu Polacy w więzeniach Malezji...