Frankfurt - czyli noc na lotnisku

Wczoraj wieczorem, lub o 3 nad ranem czasu singapurskiego przybyłyśmy na lotnisko i niestety nie zdążyłyśmy na wczorajszy lot do Warszawy... przygoda zatem się nie skończyła. Niemcy nas troszkę poirytowali,bo odwykłyśmy od ich porządku i zorganizowania. Nikt nam nie chce nic sprzedać, co również jest dziwne. Za "one dollar" oczywiście.
Nie wpuścili nas do senator lounge, bo Anett nie ma złotej karty (w Singapurze zrobili wyjątek) i w ogóle pomimo, że lounge był otwarty do 22:30 7 razy o 21:30 przychodzili i mówili, że będą zamykać...co wiedziałyśmy, ale przyszłyśmy na kolację.
Po zamknięciu ułożyłyśmy się grzecznie na zewnątrz na fotelach i tu niespodzianka, jedna z nas nie pożyczyła sobie koca z samolotu i jej pan, który sprzątał lotnisko, przyniósł koc i poduszkę Lufy - czyli się da być elastycznym :)
o 6 obudziły nam trzaski i pan zapytał czy czekamy na lot do Singapuru....zastanawiamy się jeszcze i jak nas wpuszczą to lecimy
I W TYM MIEJSCU APEL DO RODZICÓW - KOCHANE PIENIĄŻKI PRZYŚLIJCIE RODZICE - wracamy za pół roku :)

Komentarze (0)