Geoblog.pl    Azja2012    Podróże    Azja2012    Hanoi – czyli jak zostałyśmy milionerkami
Zwiń mapę
2012
21
lut

Hanoi – czyli jak zostałyśmy milionerkami

 
Wietnam
Wietnam, Hanoi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13745 km
 
Hanoi jest podobno cichszym miastem niż Sajgon, ale jak dla nas panuje tu dziki jazgot i walka o każdy wolny centymetr kwadratowy ulicy. Za parę dni będziemy w Sajgonie, aż strach się bać...
Przy każdej ulicy kramiki z naprawdę ładnymi pierdółkami – szczególnie piękne wyroby z laki, np. talerze, ale jak je wieźć przez pół Azji w plecaku...Hanoi to też smog, aż zatyka...a mówią, że u nas zanieczyszczenie.

Odpowiadając na apele niektórych koleżanek – dzieje się dziewczyny, ale nie będziemy o tym pisać na otwartym blogu ;) jedyne co mogę powiedzieć, to, że niektóre przyciągają bardziej miejscowych – chociaż jeszcze nic nam przez to nie załatwiły...a niektóre np. Australię ;) ale wiecie, trzeba mieć towarzystwo w każdym porcie ;) więc trochę się zmienia.
Blog jest turystyczny, więc ceny i info praktyczne będzie, bo my też korzystałyśmy z takich blogów planując podróż :)

W Hanoi wzięłyśmy hostel deluxe, nazywa się Hanoi Deluxe Hostel – jest trochę droższy, bo można fajny hostel znaleźć już za 5-6 dolarów, ale nie mamy wyrzutów sumienia po gehennie autobusowej. Znajomi np. mówili, że np. May „coś tam” Hostel kosztuje 6$ za miejsce w 6-osobowym pokoju, ale za to ma śniadanie bufetowe. Nasz miał super łazienkę z prysznicem, jakich nie powstydziłby się dobry hotel w Europie W tv oglądałyśmy o północy seriale ze stacji australijskiej, hehe – jak na milionerki przystało.
Cały dzień zwiedzałyśmy Hanoi, które nie było tak upierdliwe jak myślałyśmy, Szybko nauczyłyśmy się przechodzić przez jezdnie pomiędzy nadjeżdżającymi zewsząd skuterami, do tego stopnia, że nawet Wietnamczycy pozwalali nam torować sobie drogę. Jak podaje przewodnik trzeba pewnym krokiem przechodzić patrząc im w oczy i wtedy Cię wyminą. Nie wolno się zatrzymywać – to działa.

W Sinh Cafe kupiłyśmy open ticket na autobus po Wietniamie – 36 dolarów, na trasie Hanoi-Hue-HoiAn-Sajgon/Ho Chi Minh. Działa to tak, że kupuje się bilet na trasie i rezerwuje na pierwszy odcinek. Kolejne trzeba rezerwować na dzień przed podróżą. 23.02 jedziemy do Hue. - szczegóły można znaleźć na ich stronie internetowej, wystarczy w google wpisać Sinh Cafe.
Kupiłyśmy też wycieczkę po Ha Long, zdecydowałyśmy się na dwudniową z noclegiem na statku – koszt 68$/os. (po zniżce, bo wcześniej kupiłyśmy open bus), normalną cenę dali na 70$, a na cenniku było 75$ :)

Następnie ruszyłyśmy w miasto – wszyscy dziwnie patrzyli się na nasze odkryte kolana (rzeczywiście wietnamskie kobiety chodzą w zakrytych kolanach), ale jest to doskonały sposób, żeby Cię nie zaczepiali i nie nagabywali – chyba się nas trochę bali.
Wymieniłyśmy pieniądze w VietinBanku (cos na podobienstwo naszych urzedow z popredzniej epoki) nad jeziorem, gdzie bylysmy jedynymi klientakmiwzbudziłyśmy zamieszanie, wymieniając funty, euro i dolary – ja i Aneta – nielegalnie (panie dały nam kasę ze swoich portfeli), Aga na legalu – panie nie miały już więcej prywatnych pieniędzy. I tak to zostałyśmy milionerkami dongów.
Następnie poszłyśmy zwiedzać. Najpierw nad jeziorem Hoan Kiem oraz świątynię Ngoc Son, gdzie oprócz pagody jest wielki zmumifikowany żółw – mamy z nim zdjęcia, jak glosi legenda podobne nadal żyją w jeziorze...Obejrzałyśmy Świątynię Literatury Van Mieu – warto. Muzeum i Mauzoleum Ho Chi Minha, nie zwiedzałyśmy, ale z zewnątrz to obrzydliwy budynek i stwierdziłyśmy, że nie warto. Widziałyśmy całe mnóstwo pagod, gdzie ludzie składają w darze kwiaty, jedzenie (np. ser, ciasto, ale też ciastka Oreo) i pieniądze. W Wietnamie w połowie pierwszego miesiąca nowego roku chińskiego palą również dla buddy pieniądze – fałszywe dolary.

Wieczorem szukałyśmy jedzenia, które nie jest podawane „ze śmietnika” i nie jest psem. Było ciężko, ale znalazłyśmy super wegetariańską restaurację Com Chay Nang Tam – w Lonely Planet i Pascalu, kawałek od ścisłego centrum, ale naprawdę warto za 60000dong (ok 3 $) dostajesz zestwa menu z zupą, ryżem i mnóstwem różnych przysmaków wegetariańskich, które wyglądają i nazywają się jak potrawy mięsne – np. chicken in mushrooms – to naprawdę tofu w grzybach :). Polecamy dla wszystkich tych, którzy chcą odpocząć od wietnamskiej kwaśnej zupy, a nie chcą iść do KFC (nie ma tu Mc Donald's) lub dla tych którzy bardzo lubili jedzenie w Laosie, a w Wietnamie boją się, że zjedzą psa i dla pewności nie chcą jeść mięsa w ogóle (to my ;)

Kolejny przystanek piwo – spotkałyśmy nowych znajomych i ziomków z autobusu (very happy reunion) na ulicy Luong Ngoc Quyen jest fajne miejsce, polecamy. Chociaż nie ma fajnej łazienki – nie polecamy i niektórzy z nas poszli w bramę ;)
Jedna rada na koniec, sprawdźcie, o której Wasz hostel zamyka drzwi, bo inaczej znajdziecie się jak my w środku nocy po niewłaściwej stronie metalowej rolety... :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
aneta
aneta - 2012-02-24 14:38
Czekam w napięciu na ciąg dalszy, czyli co się wydarzyło w środku nocy, po niewłaściwej stronie rolety...
 
Azja
Azja - 2012-02-24 16:15
hehe w końcu weszłyśmy, także niestety bez większych sensacji... ;)
 
Jurek
Jurek - 2012-02-24 16:21
Czy Wy jesteście już w Hue,bo mi się cos daty nie zgadzają.
 
geminus
geminus - 2012-02-24 23:02
W Hue i Sajgonie kupicie to samo albo jeszcze wiecej, taniej i w wiekszym wyborze. Mnie sie Sajgon podobal bardziej jak syfiaste Hanoi. Pozdrawiam.
 
 
zwiedzili 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 29 wpisów29 87 komentarzy87 38 zdjęć38 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
12.02.2012 - 14.03.2012