Geoblog.pl    Azja2012    Podróże    Azja2012    Ha Long – czyli wycieczkę sponsoruje bikini i faktor 50
Zwiń mapę
2012
23
lut

Ha Long – czyli wycieczkę sponsoruje bikini i faktor 50

 
Wietnam
Wietnam, Hanoi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13745 km
 
Wyruszyłyśmy o 8:15 (zabierają z hostelu, trzeba podać adres przy zakupie wycieczki) busem ok 20 osobowym. Do Ha long jedzie się 3-3,5h. Po drodze zatrzymują się w dużym sklepie z pamiątkami – wszystko drogie – więc bez sensu. Potem pan przewodnik (o nim później relacja Anety) zabrał nam paszporty i poszedł załatwiać łódkę. Warto kupić wodę i jakieś przegryzki w porcie lub wcześniej (napoje na statku są dodatkowo płatne – posiłki lunch, kolacja, śniadanie i lunch w cenie).
Na łódce przydzielili nam kajuty – całkiem przyzwoite (kupiłyśmy wersję deluxe bo lepsze kajuty – szczególnie łazienki i jedzenie, chyba było warto, przez jedzenie na pewno, a łazienki ok).
Tu pisze Aneta: Naszym 'szefem' jest obrotny i niezwykle zasadniczy Wietnamczyk. Nazwaliśmy go Johnny (manager Johnny) właściwie nie wiadomo dlaczego, bo Deepa nie przypomina (no dobra, ma ciemne oczy). Johnny sprawy stawia jasno i krótko – wszystko ma działać jak w zegarku. Johnny podchodzi do pracy niezwykle poważnie – jest skupiony, spięty, i bohatersko opanowuje stres. Otrzymujemy konkretne komunikaty (gdzie stanąć, ile czekać, o której zejść do jadalni, wyjść z kajuty; co zabrać itd.), artykułowane specyficznym angielskim, dlatego – w zależność od tego jak szybko mówi, a mówi bardzo szybko – rozumiemy 1/2, 3/4, 5/6, czasem jednak wszystko! I żeby nie było – Johnny ma żonę i studiował turystykę. No!
P.S. Od Ag: Johnny najbardziej lubil Anete (-; był bardzo stanowczy, mówił np.: „Excuse me, no sleeping now, no sleeping you stand here” i trzeba było dokładnie w tym miejscu, które wskazał stanąć...:)
Zatoka jest rzeczywiście piękna, usiane wszędzie wysepki skalne, a my lawirujemy między nimi naszą dżonką i nawet Johnny nie krzyczy na nas przez chwilę. Zasadniczo w programie są kajaki, zwiedzanie jaskini, pływanie wśród wysepek. Z całej listy zrobiłyśmy wszystko oprócz pływania, może dlatego, że z morza nawiewa tutaj niestety dużo śmieci :( i jest brudnawo oraz temperatura nie nastrajała. Kajaki natomiast zaliczone, z Anetą dzielnie reprezentowałyśmy Polskę i nawet udało nam się nie wpaść na przepływającą dżonkę (chociaż było blisko), nie przewrócić się i nie zalać nadmiernie.

Jaskinia robi wrażenie, chociaż na mój gust przesadzili z kolorowym jej oświetleniem, ale robi wrażenie, chociaż szybko eroduje.
Wciągnęłyśmy też świeżego ananasa:)
Jedzenie na statku super, dużo owoców morza, dobre owoce, warzywa – mniam – a bałyśmy się, że będzie ich kwaśna zupa (jak zdążyliście się zorientować nie przepadamy za kwaśną wietnamską zupą ;)
Znowu byłyśmy najbardziej zabawową grupą, wieczorem z poznanymi Niemcami, Michaelem i Riko umacnialysmy przyjazn polsko-niemiecka grając w karty, sącząc piwko i poszerzając słownictwo polsko-niemieckie – także Krzyżowa może się schować. Na koniec jeszcze wymieniliśmy się prezentami – dostałyśmy tajską herbatę :)
Niestety przez nasze szaleństwa brakło ciepłej wody i myłyśmy włosy w zimnej, no cóż trudno.

Zdecydowanie polecamy wycieczkę po Ha Long (najlepsza pogoda bez mgieł podobno maj-czerwiec), ale i tak było warto, wcale nie tak zimno. 2 dni wystarczą, 3 dni chyba jednak za długo, no chyba, że się jest właśnie w czerwcu.
Jest prawie 11:00, zaraz lunch i koniec o 12:30 – powrót busem do Hanoi.

Dopisek później, wciągnęłyśmy na ulicy bułę z jakimś mięsem, głęboko więżąc, że to świnka i pach do open busu, pełne niepokoju, czy będziemy musiały siedzieć/spać obok dziwnych miejscowych ludków, czy uda się nie... i niespodzianka – bus oferuje miejsca pojedyncze.
Pan kierowca okazał się być melomanem i puszczał nam koncert miejscowej gwiazdy w stylu Krzysztofa Krawczyka...puszczał go tak głośno, że mój ipod na full głośności nie dał rady...dziewczyny podobno oglądały. Ale spało się w tym autobusie przednio i świetnie wypoczęte o 8 rano, zgodnie z rozkładem (pierwszy raz się to zdarzyło, więc myślałyśmy, że śnimy) dotarłyśmy do Hue.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
Jola
Jola - 2012-02-24 17:44
Mam nadzieje ,ze Hue przywita ws ladna pogoda ,bo ja pamietam go z deszczem i zimnem.Ciekawe czy zbytek juzodbudowali? buziaczki
 
Ewa P
Ewa P - 2012-02-24 19:54
witajcie ten wasz Johnny to niezly numer ale takie osoby sie dlugo pamieta...
 
Madzia Dżi
Madzia Dżi - 2012-02-26 11:50
A macie fotę Johnego?
 
 
zwiedzili 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 29 wpisów29 87 komentarzy87 38 zdjęć38 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
12.02.2012 - 14.03.2012