Dziś zerwałyśmy się o wczesnym poranku, nieco bardziej rześkim niż wczorajszy dzień. Przeszłyśmy na drugą stronę rzeki perfumowanej, aby obejrzeć pałac cesarski i cytadelę. Pałac jest ogromny (wejście 55000 dongów), ale niestety wiele zostało nizszczone podczas wojny...Część remontują i wygląda to naprawdę pięknie. Warto wejść naprawdę.
Niestety byłyśmy bez śniadania i ciężko nam było.
Wyobraźcie sobie nasze zdumienie, kiedy to zza zakrętu wyszedł na nas SŁOŃ, prawdziwy słoń z chłopem na grzbiecie. Oniemiałyśmy już całkiem, Aga dała radę zrobić zdjęcie zanim ją rozdeptał. Od dziś jest to emblemat naszego blogu, ku pamięci naszej koleżanki.
Potem zjadłyśmy długo oczekiwane śniadanie - pyszne kanapka i jajecznica, sok z dragon fruit i prawdziwa czarna kawa - miejsce to - tam również tanie hostele, znajduje się na ulicy bocznej do Nguyen Tri Phoung
Oczekujemy na autobus do Hoi An. Good bye Hue