Kochani, tyle się dzieje, ze brakło nam czasu na opisywanie. 26-27.02 spędziłyśmy w Hoi An, gdzie bardzo polecamy hostel Lucky House. Właściciel mega wesoły polecił nam bardzo dobrego krawce, gdzie z Anetą - we suited up, a Aga kupiła sukienkę. Jesteśmy zatem gotowe na nowy sezon po powrocie. Ale zanim tak strasznej rzeczy zaczniemy myśleć, kilka info o Hoi An - miasteczko podobało nam się mega. Wciągnęłyśmy zupy wietnamskie i ryże smażone i sporą ilość miejscowe piwa La Rue.
Pojechałyśmy również na wycieczkę obejrzeć ruiny Czamów - przejazd 4 dolary (wyjazd 8 rano, powrót ok 13:30-14:00), wstęp do ruin 60000dongów. Warto zobaczyć zanim ruszy się do Kambodży, podobno inna architektura, ale to potwierdzimy za parę dni.
Hoi An to miasto zakupów - obok kilka miejsc fajnych do obejrzenia, ale głównie warto odwiedzić krawca, których jest tam milion 2 i kupić np. garnitur - my z Anetą czekałyśmy niecały dzień (Aga sukienkę kupiła i dopasowała w ok 40 min). Na drugi dzień przymiarka i już garnitury jadą z nami w plecakach.
Serdecznie polecamy Hoi An, kupiłyśmy też piękną biżuterię. Piszę mało, bo jest po 12, ja jestem po niezliczonej ilości piwa Sajgon, a rano ruszamy do Kambodży...
Jedna uwaga do open busów - jeżeli macie wybór wybierzcie Asia Smile lub Hahn Tours, firma Camel oferuje ładne autobusy tylko na trasie Hanoi - Hue, a potem już zdezelowane obrzydliwie paskudne i śmierdzące pojazdy, które obok autobusów może i stały na parkingu, a może nie...Ale jesteśmy przyzwyczajone do brudu i dajemy radę.
Droga Hoi An - Sajgon zajmuje 24 godziny (miałyśmy dość) i do naszej listy podróżujących znajomych dołączyła Francja, ale się obraził chyba na koniec, bo w Sajgonie jak zahipnotyzowane ruszyłyśmy do hotelu, no cóż prysznic najlepszym przyjacielem kobiety w podróży ;)