Dziś pierwszy dzień zwiedzania świątyń, dziś na rowerach wynajęcie na dzień 1 dolar. Do Angkor Wat można spokojnie dojechać na rowerach, obejrzeliśmy też Phnom Bakheng oraz kompleks Ankgor Thon, w tym Bayon, Ta Prohm.
Najpierw Angkor Wat - piękny kompleks, na każdej ścianie, a ciągną się one i ciągną, są płaskorzeźby przedstawiające różne sceny. Pięknie tam jest i obejrzeć koniecznie należy. Trochę dużo turystów, a najgorsze są duże grupy... ale jak się je ominię, to naprawdę można spokojnie pooglądać.
Pozostałe dziś obejrzane świątynie nie są aż tak wielkie, ale mają swój urok i czasem przewyższają w naszych ocenach Angkor, bo ludzi mniej i trochę bardziej porozwalane, więc pięknie wyglądają.
W jednej była droga dla słoni, więc szukaliśmy tego słonia wszędzie...ale doszliśmy do wniosku, że chyba schował się w jamie, bardzo dużej jamie...;) Później życie uratował nam pan sprzedający schłodzone ananasy... pycha.
Po południu jedzenie - miejscowe specjały Amok i zupa z limonką i z kurczakiem. Mniam - polecamy, chociaż zupa była trochę słonawa.
Wieczorem wizyta na targu, gdzie targowaliśmy się twardo i zakupiliśmy chusty krama, sukienkę, spodnie... resztę jutro :)
Wieczór zakońćzyliśmy wspaniałymi "fruit plates" (Maciek jadł owoce morza) - za 2 dolary dostałyśmy po tyle owoców, że brzuchy się nam rozdęły i wyglądamy jak dzieci z Afryki troszkę. Bo zapomniałam napisać, że jesteśmy już szczupłe, że weźmiemy udział w konkursie zgrabne pupy Kambodża 2012 ;)
Uff - jutro wstajemy przed 5 rano, bo jedziemy obejrzeć wschód słońca nad Angkor i parę innych świątyń - tym razem tuk tukiem :)