Amok jest tradycyjnym daniem khmerskim - pycha warto spróbować jest z mleczkiem kokosowym chyba chilli i lemon grass. Ale Amok ogarnął nas też dzisiaj. Wstaliśmy o 4:30 na wschód słońca nad Ankgor Wat - udało się, uwierzycie?? ruszyliśmy tuk tukami, które wyprzedzały wszystkie inne, więc rządziliśmy na trasie (btw za wschód, Banteay Srey, Pre Rup i Ta Prohm (świątynia z drzewami wrastającymi w kamienie świątyni, gdzie kręcili Tomb Raider) zapłaciliśmy za 2 tuk tuki (max 4 os. w jednym, a my w 5 osób) - 35 dolarów. Wschód słońca przyciąga rzesze turystów, więc ważne jest, aby wcześnie wyjechać i wyprzedzać innych po drodze, nasi tuk-tukowcy sie spisali. O 5 rano trzeba wyruszyć. Powoli robi się jaśniej i wstaje słońce, co warto obserwować z bliska wieź Angkoru. Potem na same wzejście słońca warto wycofać się lekko do bram Angkor, bo dzięki temu można na zdjęciach uchwycić Angkor i pomarańczową kulę. Cudnie. Po tym szybka kawa (zamówiona na wynos, została nam przyniesiona w plastikowych kubkach i woreczkach... plastic is fantastic w Kambodży niestety...).
Potem wyruszyliśmy do Banteay Srey - świątyni kobiet oddalonej o 37 km od Siem Reap, ale ładna duża i nie tak zatłoczona, czyli warto. Potem nastapiło nieporozumienie z naszymi tuk tukowcami, którzy twierdzili, że Ta Prohm jest strasznie daleko i musimy dopłacić, po dużej dyskusji dopłaciliśmy po stargowaniu, ale nas zrobili trochę, bo daleko nie było - rada, aby dokładnie ustalać za wczasu i kilka razy im powtarzać za co płacimy i co chcemy. Ta Prohm robi niesamowite wrażenie, i chociaż zatłoczona, mozna znaleźć samotnie, a nawet niektórzy z nas się zgubili ;) Zdjęcia na świadectwo.
Wróciliśmy ze zwiedzania dość wcześnie (zaczęliśmy o 5 rano) i cała gromada pobiegła na basen, gdzie szaleliśmy i organizowaliśmy wiele konkursów i turniei :) Ale było super zanurzyć się w chłodnej wodzie :) Ziemia Siem Reap i Angkoru jest czerwona i pozostaje na ciele warstewka czerwonego pyłu. Woda jest w takiej sytuacji super, a basen błogosławieństwem.
Wieczorem ogarnął nas amok zakupów - wiele nie kupiliśmy, ale wiele szaleństw miało miejsce. Potem kolacja z Zubro-Bochajczukami - cieszymy się, że są z nami i łezka się kręci, że jutro nas opuszczają z rana - chlip.
Pyszne jedzenie khmerskie rozjaśniło nam chmury rozstania. Drink Around the World rządzi.
Jutro zwiedzamy dalej, grupa Roluos.